Kawal zycia spedzilem pod Opolem za poznego Gomulki i wczesnego Gierka czesto bywalem w tym miescie. Jak mi sie wtedy wydawalo - Opole bylo miastem jak najbardziej normalnym.
Stad ze zdumieniem czytam dzisiaj u blogera Alpejskiego jego przykre wspomnienia z Opola:
"Kilka lat życia przymusowo spędziłem w obcym mi Opolu, piszę celowo „spędziłem” bo nigdy nie zapomnę tej atmosfery dusznego prowincjonalnego miasteczka, gdzie ludzie patrzyli bykiem na tych, co nie mieścili się w ich standardach myślowych.
A niewiele było potrzeba, aby podpaść. Miałem 15 lat, kiedy nocą przemierzałem pustawe ulice w drodze na pociąg do Jeleniej Góry, aby rankiem zawitać w skałkach. Mój plecak był zawsze powodem do zaczepek, których nie znałem z innych miast. Hej wielbłąd chcesz wpierd…ol? Co ty tam, job twoja mać, nosisz? Pier...olnij się tą siekierką (tak mówili na czekan) w łeb – słuchałem rok później, kiedy wyruszałem na zimowe wspinaczki. Tak Opole było jedynym miastem, w którym coś podobnego przytrafiało się zawsze, kiedy szło się objuczonym zwykłym wspinaczkowym plecakiem, czy to w dzień czy w nocy, na kolejowy dworzec.
Ja, kiedy tylko mogłem uciekałem z tego miasta, i zapewne to było powodem, że nigdy nie zaglądnąłem na słynny festiwal."
http://alpejski.salon24.pl/780628,nie-spotkamy-sie-w-opolu
To "job twoja mac", to na pewno byla opolska Mniejszosc Niemiecka wzglednie miejscowi Slazacy Opolscy.
Nie rozumiem, po kiego Wypedzony mieszkajacy na stale w Niemczech wypisuje takie bzdury o miescie Opole. I tylko takie bzdury.
Po kiego w aktualnej sytuacji festiwalowej napuszcza blogerow Salonu24 na mieszkancow Opola.
(818) 745 845