Do dworca we wsi musze zawsze jechac przez dzielnice "poludniowa". Tam sa knajpy i sklepy przybyszow z Europy poludniowowschodniej. Glownie Turcy, ale sa tez Grecy, Rosjanie z kawiarni "Morze Czarne", chinski sklepik, etc.
I tak przez lata zawsze gdzies bylo widac "chlopakow z miasta" jak z filmow Lubaszenki. Dzinsy, skorzane kurtki, krotkie fryzury, tatuaze, facjata pachnaca smiercia, rece w kieszeniach. Zawsze stali jakby nieruchomo przed jakims lokalem. A to jakas konkretna knajpa. A to turecka piekarnia z wyszynkiem. A to palarnia arabskich fajek. Ostatnio namnozyli sie tureccy fryzjerzy. "Zloty grzebien", "Najlepszy grzebien", "Super grzebien", etc. Przed nimi stali chlopacy.
Kiedy na tej ulicy zamknal podwoje ostatni tradycyjny sklep z lepsza odzieza meska, to lokal stal dlugo pusty, az w koncu otworzylo podwoje bistro pod nazwa "Number Five". Chlopaki przeniosly sie pod ten lokal. Mimo stolikow i krzesel na zewnatrz, chlopaki stali. Czasami podjezdzalo na krotko jakies grube auto z Hamburga albo Frankfurtu. Wszedl, wyszedl, zamienil dwa slowa, odjechal.
Dzisiaj sie wyjasnilo, kto "urzeduje" w tym lokalu.
Nad oknami wisza cztery wielki flagi na pilkarska okolicznosc - Niemiec, Albanii, Turcji i Szwajcarii. Akurat ta ostatnia wyjasnia wszystko.
Ciagle pada, kucze...
I tylko mecz Hiszpania - Wlochy ratuje dzien.
(775) 625 555