Przywiozlem sobie z Polski koszerne izraelskie wino. Mount Hermon Red 2012. Zaimponowal mi podpis rabbiego Avrahama D. Oyerbacha z Tiberias, ktoren zaswiadcza, ze wino jest bardzo koszerne.
I teraz pije i sobie dumam. Na niemieckie musi to byc slabe wino, bo na etykecie zero informacji, nawet nie widze z jakich winogron i takie tam. Za to po polsku nalepka, ze wino zawiera siarczyny. Szkodzi nic.
Po drugo, wino via Krakow kosztowalo 70 zlotych. W domciu zarzucam internet i widze to wino takoz za 60 zlotych.
I teraz sjurpriz. W Niemczech moge kupic to samo koszerne wino za polowe. Jedna flache za niecala dyche, na kartony sa rabaty.
Wiec jak to jest? Ze Zyd Polakowi sprzedaje drozej, a Miemcowi taniej?
Kto wie, w czym jest haczyk?
Wino smakuje prima sort i kazdemu polecam!
Szczegoly tutaj: http://www.golanwines.co.il
Jutro o szostej rano dalszy ciag nudnych zapasow z Grekami. Ciag dalszy ze ogon macha psem.
(356) 436 436
Komentarze