Bylem juz pare razy w Krnovie i Opavie, widywalem tam kierunkowskaz do miejscowosci "Bruntal", ale jakos potad mnie nie skusilo.
Nastepnym razem wizyta murowana.
Bo musze sobie pogadac z prawdziwymi Krzyzakami!
W Opavie bylem juz nawet pare razy, w 2003 roku przypadkiem spotkalem i porozmawialem sobie ze slawnym Herbertem Hupka na parkingu przy teatrze, ale juz to bylo mniejsza niespodzianka niz fakt, ze tamtejszy proboszcz to polski krzyzak z Ordo Teutonicus.
Polscy Krzyzacy wygladaja tak:
Ojciec Dariusz Cecerski, prowincjał zakonu i Ojciec Waldemar Woźniak
Jak zostaliście Krzyżakami?
O. Waldemar: Nie ma w tym żadnej sensacji. Po szkole średniej pojechałem do Rzymu, były to lata 90. Wiedziałem, że chcę być księdzem, ale nie myślałem o konkretnym zakonie. Na audiencji u papieża poznałem naszego prokuratora generalnego. Zagadałem, zainteresowałem się zakonem. Potem zacząłem studia w Wiedniu i Krakowie.
...
Jak rodzina przyjęła tę decyzję?
O. Dariusz: Był to dla nich szok. Ale potem zaczęli się oswajać. W międzyczasie wyszła książka Zofii Kowalskiej pt. 'Krzyżacy w innym świetle'. Kupiłem odpowiednią ilość egzemplarzy i rozdawałem. W Lanie, w Tyrolu, odbyłem nowicjat, później pierwsze śluby i kontynuacja studiów - dwa lata filozofii zamknąłem w Krakowie. Studia teologiczne kontynuowałem w Rzymie u benedyktynów w kolegium św. Anzelma. Śluby wieczyste złożyłem w roku 2000 na ręce wielkiego mistrza Arnolda Wielanda w Opawie. Wkrótce otworzyła się możliwość pracy w Bruntalu. Tutejszy proboszcz chciał iść na emeryturę i uzgodniono , że przyjdzie tu ksiądz zakonny. Akurat ja byłem pod ręką... Czechy to na początku szok, szczególnie dla Polaka. Ale traktujemy te okolice jako tereny misyjne. Po tych kilku latach zaprzyjaźniliśmy się z tutejszymi ludźmi, zaczęliśmy rozumieć ich kulturę. Nigdy nie spotkałem się z otwartą wrogością.
...
Jak widzicie przyszłość zakonu?
O.D.: Świetlanie. Zakon sobie radzi, ma się dobrze. Ma swą nieprzerwaną 800-letnią tradycję.
O.W.: Zakon nigdy nie był nastawiony na ilość. Nas zawsze było mało - jak to zwykle dobrego. Teraz jest nas około setki w pięciu europejskich prowincjach. Są też siostry - prowadzą szkoły, szpitale, domy dziecka. Jednak o tym, żebyśmy pojawili się w Polsce, jeszcze nie ma nawet mowy. Na razie oczkiem w głowie zakonu jest ta czeska prowincja, żeby wszystko tu postawić na nogi.
O.D.: Cały czas jesteśmy rycerzami. Duchowymi, rzecz jasna.
Fascynujaca calosc w kobiecym magazynie pod:
http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,53668,4710583.html